Apokalipsa Kończy się Jutro - Cykl opowiadań

Apokalipsa
Kończy się Jutro
Seria krótkich opowiadań


część 1




Kawa sączyła się powoli do filiżanki z ekskluzywnego zabytkowego ekspresu. Apartament jednego z ostatnich pięter drapacza chmur słynnego architekta rozświetlały pierwsze promienie słońca przenikając mrok nocy. Długich zimowych dni panujących gdzieś na dole budowli która sama w sobie była paro milionowym niezależnym energetycznie miastem mega budowlą jak estetycznie nazywali go inżynierowie budownictwa.


Przetoczył się na wpół przytomny z boku na bok w wygodnym ciepłym łóżku złapał prostokątny niewielki przedmiot i poczynił na jego powierzchni parę gestów zamamrotał coś niewyraźnie pod nosem i usiadł na skraju łoża niewyraźnym spojrzeniem wpatrując się we wschodzące słońce.


Jedna z płyt okiennych rozświetliła się przedstawiając obrazy ze wszystkich zakątków ziemi usta mężczyzny przedstawionego na tafli szkła bezdźwięcznie poruszały się jego mina przedstawiała niedowierzanie przez planetę przewijały się fale ognia jak po wrzuceniu kamienia do wody kręgi rosły i rozchodziły się ale nie było ich końca rozchodziły się coraz dalej i dalej …


Mężczyzna upuścił liczącą sobie VIII wieków filiżankę kawy rozpaczliwie wydając komendę Głośność. Tafla szkłą rozbrzmiała kmoentarzami i trzaskiem eksplozji, i paroma dźwiękami których nie był w stanie rozpoznać. W niemej ciszy szedł powoli w niedowierzaniu w kierunku szklanej tafli tryskającej różnorakimi kolorami. Nawet nie poczuł jeszcze przeraźliwie gorącej kawy parującej z marmurowej podłogi ani kawałków porcelany rozcinających stopy. Dopiero gdy stał dłuższą chwilę wpatrując się w gwałtownie zmieniające się obrazy syknął bólem i złapał się za nogę i prawie że przewrócił się w objęcia skórzanego fotela. Gapiąc się bezmyślnie w pełnym szoku w niezwykłe wieści


Świat stawał w ogniu zaatakowane zostały prywatne domostwa należące do najwyższego Boga. Rewolucjoniści targnęli się także na ośrodki badawcze jak powietrzne miasto Atlantydy które runęło w czeluści oceanu Gigantycznego pochłaniając 16 Bilionów istnień z sobą wieści które wypływały z tafli były coraz bardziej pesymistyczne.


Drżenie mebli podłogi ścian a nawet sufitu dało się odczuć coraz mocniej i mocniej


aż czuć je było gdzieś w piersi takie sygnały predykcyjne dawało tylko jedno pomyślał Markus boomba solarna albo plazmowa jak zwał tak zwał wszystkie włoski stanęły dęba jak jeden mąż w ostrzegawczym znaku…. a za oknem już lśniło drugie wschodzące słońce tyle że to nie było słońce tylko eksplozja która właśnie przerywała transmisje zaburzeniami magnetycznymi które gnały tuż przed falą która niosła morze ognia. Szybka kalkulacja w głowie ucieczka w podziemia czy na szczyt drapacza i dalej Fire Starter’em nie nie tam już pewnie jest masa ludzi w mieście wież jest ponad 50 Biliardów stałych mieszkańców i z 30 % przyjezdnych nie mówiąc o tym że ludzie zebrali się na pożegnaniu Boga przed jego przejściem w drugi koniec wszechświata. Fakt był taki że wielu ruszyło za nim. Cholera sam miałem to zrobić, ale sam mnie poprosił żebym został “jesteś potrzebny tu nasza praca jest ważniejsza niż takie podróże” powiedział.


Zdążył się ubrać i zebrać do torby parę najpotrzebniejszych rzeczy gdy z zamyślenia wyrwał go alarm przeciw gwałtownej pogodzie. Drapacz miał pola siłowe 3 klasy chroniące go przed gwałtowną pogodą i szaleńcami. Stał przy drzwiach gdy jego salon zafalował jakby posadzka była taflą wody na wybrzeżu i z nikąd pojawiła się fala aż rzuciło nim w powietrze.


Ledwo co zebrał się z podłogi zamroczyło go tak silnie aż w uszach dzwoniło a wzrok przyćmił się jakby czerwienią i białymi plamkami jakby zaczął padać śnieg. Szyby nabierały złotawego koloru wpadającego w pomarańcz walcząc z ognistym przypływem miejscami jeszcze było widać taflę ekranu i doniesienia czas było uciekać to już ostatni dzwonek gdy przed obiektywami kamer nie ma żywej duszy a zapętlająca się wiadomość każe skryć się w bezpiecznym miejscu. Zebrał sobie siły by wyważyć drzwi które nie chciały drgnąć po fali uderzeniowej. Okna przestały żarzyć się i znów było widać dwa słońca cholera mam niecałe 5 min zanim będzie tu goręcej niż w piecu hutniczym. Za trzecim uderzeniem w drzwi w końcu uległy wylądował na nich na podłodze wypadły razem z framugą to bycie wiecznym w końcu na coś się przydało przebiegła mu myśl przez głowę jak płowy koń z jeźdźcem obwieszczający zniszczenie świata za nieposłuszeństwo. Czy to było on czy czymś go obraziliśmy ? Niepewności przewijały mu się przez głowę znalazł szybko windę ale nie był sam było ich zbyt wielu …


Myśl szybko winda techniczna nie jest taka szybka ale na 600 piętrze jest wiecej wind ale też i ludzi cholera co robić?


Ubywało ludzi ale wciąż było ich za dużo….


Ludzie słuchajcie! Tam jest winda techniczna zabraknie miejsca dla 4 osób szkopuł w tym że ona jedzie tylko na 600 piętro. Co z resztą? ktoś się odezwał. Jakoś damy radę, wsiadajcie sam im ją otworzył i pomagał wsiadającym niektórzy byli bardziej ranni niż on sam. Gdy wrota windy zamknęły się zapadła męcząca mroczna cisza rozświetlana szwankującym światłem alarmowym fioletowych świateł w których było widać nawet najdrobniejsze detale. Tylko nabierająca na sile pomarańczowa barwa tocząca się z otwartych drzwi nie dawała im spokoju.Nic nie mówili tylko czekali aż windy zaczną wskazywać powrotne cyfry i rosnące piętra zamiast malejących raz na jedną linię wind raz na drugą. Ciszę przerwał budzik w zegarku Markusa, zareagował natychmiastowo łapcie się czegokolwiek. Wszyscy usłuchali łapiąc się fikuśnej klamki która zajmowała całą szerokość drzwi w pobliskim wejściu. Tym razem wstrząs był inny jakby łagodniejszy, ale wszyscy jakoś powstrzymywali się przed puszczeniem klamki. I jak nie hurgotnęło myśleli że właśnie cały drapacz idzie w dół jednak to nie było to w korytarzu odezwał się przeraźliwy jazgot płomienie z przypływu ognia zaczął wkraczać do budynku. Kontrolki wyświetlające pozostałe piętra już rosnące nagle zgasły.


Brunetka tuż obok Markusa nerwowo obserwowała cyfry siarczyścia zaklinając windy. Puściła jeszcze jedną wiązankę i zwróciła się do Markusa. Co my teraz zrobimy ?


Zaczął szybko myśleć klatka schodowa odpada nie zdążymy nawet nie zdawał sobie że mówi na głos kobieta go dopytywała co jeszcze … No mów


Jego zdziwienie mieszało się z wyrazem ciężkiej analizy otoczenia. Zsypy na śmieci za mną. Temperatura podnosiła się tu najbardziej całe ciepło z fal szło ku górze a oni znajdowali się na jednym z ostatnich pięter apartamentowców wyżej było raptem 30 pięter luksusowych prywatnych poziomów one pewnie stały już w ogniu. Trzeba się śpieszyć niedługo wtargnie tu ogień. Wtargnęli do z zsypu tak zamaszyście i tak ogromną nadzieją jak by to było najcudowniejsze miejsce na świecie. Otchłań zsypu ziała czernią niepewności i dziwnymi odgłosami dochodzącymi z głębi jednak nie mieli czasu na dywagację trzeba było ryzykować. Pierwszy skoczył blondyn a tuż za nim z chwilą wahania chyba jego partnerka o zielonych włosach chwilę nasłuchiwali zanim pomógł dziewczynie się tam wdrapać puściła się w milczeniu. Chwile nasłuchiwał lecz kolejny alarm w zegarku się odezwał więc rzucił się widząc języki płomieni za szklanymi drzwiami….


Powtarzali proceder paru krotnie w poszukiwaniu działającej windy a płomienie deptały im po piętach. Odetchnęli z ulgą gdy lądowanie przywitało ich białym porannym światłem i działającymi windami. Dopiero winda ich uspokoiła gdy byli na pokładzie szybując w dół w krytycznym momencie zbliżając się do prędkości dźwięku. W normalnym oświetleniu młoda parka nawet zaczęła żartować byli zakochani można było to powiedzieć na pierwszy rzut oka zielonowłosa okazała się być Druidką o imieniu Róża a blondyn był jej mężem i asystentem o imieniu Antoni właśnie miał się dowiedzieć jak nazywa się brunetka która tak go poganiała. Gdy młodzi zamilkli szybko to przykuło ich uwagę i jak nieme stado podążyli wzrokiem wjeżdżając w częściowo odsłoniętą część parkową mieszczącą się na jednej trzeciej wysokości licząc od ziemi roślinność zabudowa wszystko stało w ogniu wnętrze windy zamigotało uruchomiło się natychmiastowo fioletowe oświetlenie widok który wprowadził ich w milczenie zniknął zastąpiony mrocznym tunelem. Pędzili w kierunku ziemi na awaryjnym zasilaniu. Niech wszyscy zapną pasy Będzie jeszcze jeden ogród tuż nad ziemią wtedy powinniśmy zacząć zwalniać…


Co jeśli nie zwolnimy wtedy ? Zapytała Róża


Lepiej żebyśmy zaczęli zwalniać. Zapadła cisza wszyscy dobrze zdawali sobie sprawę co to oznacza młodzi kurczowo trzymali się za ręce. Markus zdał sobie sprawę że też jest trzymany za rękę, brunetka trzymała go za dłoń tak kurczowo aż odczuwał ból. Była przerażona wszyscy byli niepewni swego losu…


Światło awaryjne zgasło spokojnie uspokajał resztę. Jednocześnie przeszukując torbę po ciemku o mam i rozświetlił część windy latarką która wykorzystywał podczas nocnych eskapad w terenie. Rozpiął pas i podszedł do martwych przełączników otwierając scyzorykiem pokrywę kontrolną.


Winda rozświetliła się białym światłem a z odsłoniętej kontroli i plątaniny kabli strzeliły iskry. Winda gwałtownie zwolniła rzucając nim jak szmacianą lalką po czym runęła w dół z jeszcze większą prędkością a może to był strach. Brunetka szybko uwolniła się z okowów zapięć próbując go ocucić...





cdn…

Popularne posty z tego bloga